"People are unknowable... and... you can never really know what goes on inside someone else's heart."

from "Broadchurch"


26/11/2013

różne terapie

Dziś było trudno. Dwa telefony, jedno wyjście z domu. Udało się, w końcu, ale sporo mnie to kosztowało.

Robi się coraz trudniej. Wczoraj rozmawiałam ze znajomą panią psycholog i najprawdopodobniej będę mogła chodzić do niej na terapię. Mam nadzieję, że z jej pomocą znów ruszę do przodu, bo na razie stoję - grzęznę - w miejscu. Z każdym tygodniem jest trudniej: zadzwonić, wyjść, żyć. Zaczynają wracać niechciane myśli. A dziś jest mi tym bardziej smutno, bo odwiedziłam moją siostrę cioteczną. 12 lat, anoreksja, szpital. Pogadałyśmy trochę, mam nadzieję, że jej było tak miło jak mi. Ale kiedy opowiadała o innych dzieciach na jej oddziale, to mną mocno ruszyło. Wiem doskonale, że problemy psychiczne nie są zarezerwowane dla dorosłych, ale tak na co dzień o tym nie myślę. Strasznie mi żal tych dzieci.

24/11/2013

Doctor Who 50th anniversary

That. Was. Amazing.
Just... brilliant.




Right now, I can't find any more words. Well, maybe these:
Thank you, Joseph, for watching those first episodes with me. I wouldn't have seen (and loved) the Doctor, if not for you. Thank you.
24.11.2013 02:35


Edit.
Never mind; you're probably never going to read this anyway...
24.11.2013 02:52

22/11/2013

raport z postępów

Dziś udało mi się
- nie przespać całego dnia;
- zadzwonić do serwisu i załatwić naprawę pralki;
- pójść i zaśpiewać na Mszy św i czuwaniu (dziś wspomnienie św Cecylii, patronki muzyków);
- po czuwaniu nie uciec od razu do domu, tylko pójść z całym chórem na herbatkę (=imprezę) do księdza proboszcza, i wytrzymać tam ponad półtorej godziny (nie żeby było tam jakoś strasznie, po prostu dużo ludzi).
W stosunku do wczorajszego dnia to zdecydowanie postęp.

Dwa kroki do przodu, trzy do tyłu

Dwa kroki do przodu, trzy do tyłu - tak można by podsumować moje postępy. W zeszłym tygodniu udało mi się już przestawić na dzienny tryb życia, zacząć w miarę normalnie funkcjonować. Wystarczyły jednak dwa bardziej stresujące dni, a potem jeszcze jeden, i znów wszystko leży. Przesypiam całe dnie. Prawie nie wychodzę z domu. Nie potrafię nawet zadzwonić do przyjaciół. Wiem, że powinnam, wiem, że dobrze by mi to zrobiło, wiem, że nie ma się czego bać. Szlag jasny by to trafił.
Dobra, koniec użalania się nad sobą. Ostatnie trzy dni były do kitu, ale może jutro będzie ciut lepiej. A żeby tak się stało, coś muszę zrobić już teraz. Zatem dobranoc, mój laptopie, zobaczymy się rano. Albo po południu...
Pewnie znów nie będę mogła zasnąć (trudno się dziwić, po całym dniu spania), ale od czegoś trzeba zacząć.

17/11/2013

lęk

Lęk.
Dziwna rzecz.
Usprawiedliwienie? Wymówka? Pretekst do samopobłażania? Kim jestem tak naprawdę? Chora czy leniwa?
Sposób, w jaki żyję, jest zły. Wykorzystuję innych, żeruję na nich, a kiedy zwracają mi uwagę, złoszczę się albo boję i uciekam. Czego się boję? Prawdy o sobie?
Złodziej i darmozjad. Czy to jest prawda o mnie?

Pytania...

13/11/2013

zaczęłam walczyć

Znów zaczęłam walczyć.
Na razie są to małe rzeczy, tak podstawowe, że większość ludzi nawet nie zauważa, że je robi. Małe, podstawowe zasady. Nie siedzieć przy komputerze między północą a szóstą rano. Chodzić spać nie później niż o drugiej w nocy. Wstawać przed południem. Przed spaniem umyć zęby i twarz, założyć piżamę. Rano ogarnąć się, umyć, uczesać, przebrać z piżamy w coś normalnego. Jeść regularnie. Być w kontakcie ze znajomymi. Modlić się w ciągu dnia. Walczyć o siebie, swoją przyszłość, czy to w ramach praktyk, czy pisania pracy magisterskiej, czy szukania pracy.
Takie zwyczajne rzeczy. W moim przypadku każda z nich wymaga świadomego wysiłku, ale to nie powód, żeby się poddawać. Muszę pamiętać, że mogę żyć (w miarę) normalnie, tylko muszę nad tym cały czas pracować. Kiedy tylko przestaję, wszystko mi się rozsypuje. Kiedy zaczynam przyjmować radość, energię i brak lęku za coś normalnego, szybko to tracę. Muszę się nauczyć doceniać każdy jeden dobry dzień - i jednocześnie przestać je traktować jako sygnał do złożenia broni.
Nie będzie dobrze, dopóki tego "dobrze" nie wywalczę. Nie pozostanie dobrze, jeśli tego "dobrze" nie będę bezustannie pilnować.

05/11/2013

sorry

Sorry for all that ranting in the previous post. Sometimes I just have to write what I feel, so as not to lose all control, but afterwards I always feel ashamed. In the end, I'm lucky, aren't I? I've got a place to live in, parents who support me, a computer with quite good an internet connection, and even some people who seem to like me. Could be worse. Could have been hailing...

04/11/2013

angry, lazy, stupid coward

I'm an idiot. Have I ever told you that? Well, I should have. I should have had a big sign hanging from my neck, warning everybody: "Caution! This is an utterly brainless idiot. May be dangerous. Stay away!"
I'm sitting at home, watching stupid videos and losing more and more time. I have all those things I should do, all those things I really, really have to do, all I would like to do - and yet, here I am. In front of a stupid computer. Afraid of virtually anything that is a part of a normal life. Of making phone calls, doing translations, finishing my studies, finding a job, moving out of my parents' house, talking to my mother honestly for once, even meeting my friends. Oh, I miss my friends. I like them, very, very much. Yet, I seem to be unable to simply go and meet them. How stupid is that? How stupid is to be afraid of everything? I used to be depressed about that. Now I'm just angry.