"People are unknowable... and... you can never really know what goes on inside someone else's heart."

from "Broadchurch"


16/02/2014

niedziela

Wstałam z zaskakującą ilością energii i chęci do życia. Zeszłam do kuchni. Mama. Wykład na temat "co MUSISZ zrobić ze swoim życiem". Ewakuowałam się do swojego laptopa. Za późno - z porannego entuzjazmu nie zostało prawie nic.
Czy ktoś jeszcze nie rozumie, czemu nie lubię weekendów?

15/02/2014

lost

I feel lost. Again. I reread books that count as "safe" - they don't require thinking, and they are interesting enough that I don't fall asleep after the first few sentences. Good way of killing time. Why do it? Because when I have so much time, I get lost. Having to decide what to do with my time, my whole life, scares the hell out of me. When I have some external activities - anything that involves other people and specific time and place - I can usually deal with it (unless it's a visit to my family. I managed to avoid one today by being awake the whole last night, and sleeping through most of the following day. Not that I don't love them, I just couldn't bring myself to face another battery of questions about my master's thesis, mostly why I haven't finished it yet). It is when I have a whole day to organise for myself that I get lost and scared. I just don't know what to do, so - as my instinct advises - I hide, mostly by sleeping through most of the day, and switching off my brain by reading when I cannot sleep any longer.
I don't like the way I live. However, I don't see how could I change it. I feel trapped, immobilised by my fears, and I know that if nothing changes soon, I'll start to hate myself again. For being such a stupid, lazy coward. I know I have quite a lot of talents, but what's the point of having them if I don't use them?

09/02/2014

psalm

Zaśpiewałam psalm. Nawet się przy tym tak strasznie nie bałam. Siostry tak mnie wyćwiczyły, że wcale nie było to dla mnie trudne. No i modliłam się o to, żeby ten mój śpiew pomagał ludziom się skupić i modlić, żeby nie przeszkadzał. I chyba się udało. Takie przynajmniej były opinie innych uczestników tej mszy. Nawet ksiądz Pawlak, który nam ją odprawiał, stwierdził że nie było źle.
Uff.
Lubię śpiewać.

...

Dobrze mi było przez te ostatnie trzy dni. Dużo napięcia, dużo wysiłku, ale miałam jakiś cel, jakiś punkt w przyszłości, na który czekałam, do którego starałam się jak najlepiej przygotować. Nie byłam pogubiona w czasie, jak zwykle, tylko zawsze w konkretnym miejscu. Wykład, rozśpiewanie, przerwa, próba. Wszystko poukładane. A najlepiej czułam się podczas śpiewania liturgii godzin. Wszystkie zajęcia, wykłady, ćwiczenia już mam oswojone, w końcu był to już piąty zjazd naszego kursu, ale to podczas jutrzni i nieszporów czułam największy pokój. Uczucie powrotu do domu, jakiego nie doświadczam nawet w domu w Wesołej, w którym (z przerwami) mieszkam już prawie dwadzieścia lat.
Dużo ostatnio rozmyślam. Również nad tym, czego właściwie chcę od życia. I coraz bardziej zastanawiam się już nie nad tym, czy spróbować życia zakonnego, ale - gdzie. I jak uporządkować wszystkie swoje sprawy "na zewnątrz", żebym je mogła spokojnie zostawić. Tak do końca się pewnie nie uda, zresztą wcale nie chcę odcinać się całkiem od obecnego życia, ale będę próbować zaprowadzić jakiś ład.

01/02/2014

Puzzle

1. lutego:
 
:)


5. lutego: