"People are unknowable... and... you can never really know what goes on inside someone else's heart."

from "Broadchurch"


09/02/2014

psalm

Zaśpiewałam psalm. Nawet się przy tym tak strasznie nie bałam. Siostry tak mnie wyćwiczyły, że wcale nie było to dla mnie trudne. No i modliłam się o to, żeby ten mój śpiew pomagał ludziom się skupić i modlić, żeby nie przeszkadzał. I chyba się udało. Takie przynajmniej były opinie innych uczestników tej mszy. Nawet ksiądz Pawlak, który nam ją odprawiał, stwierdził że nie było źle.
Uff.
Lubię śpiewać.

...

Dobrze mi było przez te ostatnie trzy dni. Dużo napięcia, dużo wysiłku, ale miałam jakiś cel, jakiś punkt w przyszłości, na który czekałam, do którego starałam się jak najlepiej przygotować. Nie byłam pogubiona w czasie, jak zwykle, tylko zawsze w konkretnym miejscu. Wykład, rozśpiewanie, przerwa, próba. Wszystko poukładane. A najlepiej czułam się podczas śpiewania liturgii godzin. Wszystkie zajęcia, wykłady, ćwiczenia już mam oswojone, w końcu był to już piąty zjazd naszego kursu, ale to podczas jutrzni i nieszporów czułam największy pokój. Uczucie powrotu do domu, jakiego nie doświadczam nawet w domu w Wesołej, w którym (z przerwami) mieszkam już prawie dwadzieścia lat.
Dużo ostatnio rozmyślam. Również nad tym, czego właściwie chcę od życia. I coraz bardziej zastanawiam się już nie nad tym, czy spróbować życia zakonnego, ale - gdzie. I jak uporządkować wszystkie swoje sprawy "na zewnątrz", żebym je mogła spokojnie zostawić. Tak do końca się pewnie nie uda, zresztą wcale nie chcę odcinać się całkiem od obecnego życia, ale będę próbować zaprowadzić jakiś ład.

1 comment:

Bluegirl said...

Trzymam kciuki, żebyś podjęła dobre decyzje :)