"People are unknowable... and... you can never really know what goes on inside someone else's heart."

from "Broadchurch"


05/03/2014

śpiewanie

Nie powinno się kląć tuż po wyjściu z kościoła - najlepiej w ogóle - ale na to właśnie mam wielką ochotę. Miałam małą sprzeczkę z naszą organistką (=kantorką=dyrygentem naszego parafialnego chóru). Był przy tym mój tata i dosyć rozsądnie przystopował wzbierającą po obu stronach złość, ale w taki sposób, że poczułam się jak dzieciak, który naczytał się nie wiadomo czego i chce rewolucjonizować świat od zaraz. Tak mi się przykro zrobiło, że z trudem powstrzymałam łzy, a jak już się pożegnaliśmy i wsiedliśmy do samochodu, popłakałam się. Ja, która nigdy nie płaczę przy ludziach, a nawet w samotności rzadko. Za dużo złości, żalu, frustracji i bezradności.
Teraz mi trochę wstyd, że się tak rozkleiłam. Ale przynajmniej potem szczerze pogadałam z tatą i zdecydowaliśmy, co zrobimy dalej. Bo wciąż szlag mnie trafia, jak widzę olewczy stosunek do liturgii u ludzi, którzy za nią odpowiadają. A jeszcze bardziej się wkurzam, jak ktoś mnie traktuje jak dziecko.

...

Z mamą i tatą zaśpiewaliśmy sobie parę rzeczy na trzy głosy. Jak to jest, że troje amatorów może zaśpiewać na trzy głosy i to dobrze, czysto i równo, a dwudziestoosobowy chór prowadzony przez profesjonalistkę nie może nauczyć się nawet dwóch głosów?
Ale już mi lepiej. Porządne śpiewanie zawsze dobrze mi robi.

No comments: