Zwariowany czas przestawiania się na tryb nauki jakby dobiega końca. Można wreszcie - choć czasem - rozejrzeć się, przypomnieć sobie że jesień również bywa piękna
Od kilku dni mieszkam w "Żwirku". Mój nowy pokój dzieli ze starym jedną fantastyczną cechę: okno wychodzące na zachód, położone wystarczająco wysoko (7. piętro), by można było podziwiać zachody słońca :)
Tym razem jaskinie Doliny Kościeliskiej. Na pierwszy ogień Mroźna - jedyna "przystosowana" dla turystów, ze światłem oraz tu i ówdzie zamontowanymi poręczami; jednocześnie najmniej ciekawa z tych trzech, do których udało mi się zajrzeć.
W sumie chyba najładniejsze w niej było zejście :
droga do Raptawickiej i Mylnej
zejście do jaskini Raptawickiej - czterometrowa drabinka
w tych korytarzach na ścianach prześlicznie skraplała się woda
Mylna... tylko wejście, bo potem zbyt często wszystkie cztery kończyny okazywały się niezbędne do poruszania się naprzód :)
Już chciałabym tam wrócić. Dokładnie zwiedzić Mylną, przecisnąć się do kapliczki w Raptawickiej... Póki co, pozostaje mi tylko tęskne wzdychanie do mapki (http://www.sktj.pl/epimenides/tatry/mylna_p.html). Może uda się pojechać w przyszłym roku.